Altaron

Witaj w Altaronie!

Znajdujesz się na krawędzi między światem realnym,
a magicznym Altaronem. Zrób krok do przodu i przeżyj
niesamowitą przygodę!

Connect with Facebook

Wróć   Forum Altaron.pl > Altaron.pl > Klany

Krótka Wiadomość
[2023-05-02 14:55] Wprowadziliśmy kolejne drobne zmiany i poprawki. Przed zalogowaniem się do gry prosimy o pobranie najnowszej wersji klienta. Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółową listą zmian.

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stare 31-05-11, 14:28   #31
Etta
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 1
Domyślnie

Kartka wyrwana z dziennika Etty:

Minęły dwa tygodnie,trzynaście nocy od czasu napadu Jeźdźców Apokalipsy na nasz klasztor,a ja wciąż budzę się w nocy spocony z krzykiem na ustach.Piekielni bastardzi!Kiedyś z Koskim zemścimy się na tych psach.Co noc śni mi się ten atak."Nie mam siły... zostaw.. uciekaj.." te słowa prześladują mnie jak najgorsza zmora.Czuję zapach krwi,słyszę krzyki zabijanych ludzi..Marzę aby umieścić moje strzały w plugawych sercach Bastardów.Odkąd jesteśmy w zakonie Dugiona dziennie trenujemy. Hah,przypominają mi się czasy dzieciństwa kiedy bawiliśmy się z Koskim wyobrażając sobie ,że kiedyś zostaniemy prawdziwymi Łowcami.Że będziemy bohaterami,walczącymi w imię dobra.Wtedy nie byliśmy świadomi,odpowiedzialności jaka się z tym wiążę,a tym bardziej nie byliśmy świadomi ciężaru który będziemy musieli ponieść na własnych barkach-ciężaru śmierci.Teraz kiedy tu jesteśmy i ćwiczymy wiedząc co nas czeka mam w sobie sprzeczne uczucia .Z jednej strony boję się,a z drugiej pragnę zemsty.Pragnę nabić tych morderców na pal,ale gdy przygotowujemy się do bitwy ostatecznej mogę być pewien tylko jednego. Za Koskim poszedłbym nawet na pewną śmierć.

Niech żyje dugion i oby pola spłynęły krwią jeźdźców apokalipsy.

Ostatnio edytowane przez Etta ; 31-05-11 o 14:34
Etta jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 31-05-11, 18:50   #32
meler17
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Skąd: Pieńsk
Postów: 1
Smile Moja historia z życia wzięta.

Vamos Tata, zwykły złodziejaszek, mieszkający w ubogiej dzielnicy miasta. Porzucony na pastwę losu, sam musi walczyć o przetrwanie w tym skorumpowanym, pełnym zła i nienawiści świecie. Już od dzieciństwa interesował się władaniem mieczem. Okradając bogatych, dawając biednym dużo zyskiwał. W ciągu niecałego roku zasłynął jako nieznajomy, cichy złodziej, który pomaga biednnym. Ludzie nadali mu przydomek Kolos.Nadali mu przydomek "Kolos" ponieważ uważali go za wielkiego człowieka, chodź był naprawdę mały. Vamos, znudzony samotnością,braku dachu nad głową i żądny przygód postanowił wstąpić do Sin'Selema, która odmieni jego życie na lepsze. Jednak to nie lada wyzwanie, dołączyć do takiego mocarstwa wojowników. Do którego mogą dołączyć tylko najlepsi Wybrańcy...
meler17 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 02-06-11, 17:19   #33
Grind01
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Skąd: wodzisław sląski
Postów: 1
Wyślij wiadomość poprzez Gadu Gadu do Grind01
Domyślnie

Dawno, dawno temu kiedy byłem młody nie wiedziałem co zrobić z swoim życiem. Postanowiłem wyruszyć w daleką podróż i nigdy nie wracać w stare progi. Opuściłem rodzinną wioskę i wyruszyłem w podróż. Podróżowałem kilka lat kiedy natknąłem się na zgraje Bandytów, Dezerterów i Przemytników, a na ich czele stał Łowca chcieli mi zabrać wszystko co miałem przy sobie, wnet przede mną pojawiła się tajemnicza postać szybko rozprawiła się z szajką złoczyńców. Był to zwiadowca w dodatku nekromanta uratował mi życie przed tymi zbójami. Kiedy to się stało postanowiłem zostać jego uczniem lecz on powiedział:
-Udaj się do pobliskiego miasta i znajdź gildię łuczników, kiedy nadejdzie czas odnajdę cię i zostaniesz moim uczniem.
Na koniec powiedział „Hape Odes” i poczułem tylko podmuch wiatru a jego już nie było. Podróżowałem jeszcze z godzinne i znalazłem miasto o nazwie Neolith pomyślałem sobie:
- Pewnie o to miasto chodziło Tajemniczemu Zwiadowcy
Odnalazłem gildię łuczników i od razu zacząłem ciężko trenować. Z początku ciężko było ale kiedy załapałem podstawy łucznictwa w mgnieniu oka awansowałem na status zwiadowcy. Myślałem że to ten moment i długo czekałem lecz Tajemniczy Zwiadowca nie pojawiał się.
Dowiedziałem się od żołnierzy, że Abitańczycy zamierzają zaatakować Neolith, wiedziałem, że nie mam czasu do stracenia i że należy szukać kogoś kto będzie mnie mógł nauczyć czegoś więcej. Spotkałem mojego przyjaciela z dzieciństwa zwał się Veatron zaprowadził mnie do zakonu nekromantów tam dalej szkoliłem swoje umiejętności.
Nadszedł czas wojny! Miasto nie ukończyło przygotowań do obrony. Mrok ogarnął cały kontynent Abitańskie Szamanki poczeły rzucać okrutną magie na miasto łucznicy z wież nie potrafili ich zabić. Wojska Neolithu bały się wyjść poza mury obronne miasta. Zakon nekromantów jako jedyny wyszedł poza mury miasta by podjąć straszliwą walkę. Jako jeden z członków zakonu wyruszyłem z nimi byłem pewien że tam zginę ale cóż taki los żołnierzy. Kiedy walczyliśmy zobaczyłem Tajemniczego Zwiadowcę byłem zaszczycony że mogę walczyć u jego boku. Abitańskie Szamanki zaczęły się wycofywać z pola bitwy. Po wygranej bitwie zakon Nekromantów zmniejszył się o 3/4. po powrocie do miasta Tajemniczy Zwiadowca ozwał się w te słowa:
-Młody człowieku widziałem jak dzielnie walczyłeś czas abyś został moim uczniem. Jutro wyruszamy o świcie.
-Ale miasto cię potrzebuje! – zawołałem
-Kiedy pokonaliśmy Abitańskie Szamanki miasto da sobie rade. Wyruszamy o świcie!.
Podróżuję już z Tajemniczym Zwiadowcą 3lata i nadal uczy mnie nowych zaklęć i wszystkiego czego może mnie nauczyć. Twierdzi że zostanę lepszy niż on. Do tej pory nie znam prawdziwego imienia Tajemniczego Zwiadowcy.
Grind01 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 02-06-11, 22:41   #34
Dark Fury
 
Avatar Dark Fury
 
Zarejestrowany: Cze 2011
Skąd: Kraków
Postów: 58
Domyślnie Ostatnia walka.

"Ten dzień nie był zwyczajny, choć z pozoru taki sam jak każdy inny, niepokojąco spokojnie, młodzi ludzie tacy sami jak my, pragnący żyć, duszne sierpniowe popołudnie, siedemnasta minut pięć, swe żniwo bez litości zbiera śmierć, tak po prostu."

Obudziłem się z krzykiem. Byłem cały zlany zimnym potem. Miałem dreszcze. Dezorientacja przez chwilę pozbawiła mnie trzeźwego umysłu. Po chwili zdałem sobie sprawę z tego co się przed chwilą wydarzyło - znowu śniłem o Nieprzyjacielu. Nieprzyjaciel, któż to tak naprawdę jest ? Sam bym chciał to wiedzieć. Moje informacje na jego temat są dosyć ubogie. Wiem tylko, że jest potężnym i bezwzględnym Magiem, władającym okrutnymi Abitańczykami. Facet w masce, psiamać. Toczymy z nim wojnę od niepamiętnych czasów. My nienawidzimy jego, on nienawidzi nas. Tak naprawdę wojna trwa tak długo, że wszyscy zapomnieli o co ona się toczy. Tylko najstarsi mędrcy wiedzą, co było przyczyną jej wybuchu. Dosyć tych filozoficznych wywodów. Pora wstać, za niespełna godzinę muszę ruszać na polowanie z moim serdecznym przyjacielem. Ubrałem się, zjadłem parę kawałków szynki, przygotowałem łuk, kołczan strzał, długi sztylet i wyruszyłem. Mój przyjaciel mieszkał daleko, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Lubie długie spacery, lubię słuchać śpiewu ptaków, szumu drzew i odgłosu wrącej w dali rzeki. Glimi już na mnie czekał, zawsze był punktualny, co do minuty. Jak zwykle nie rozstawał się ze swoim pięknym, zrobionym ze szlachetnej stali elfów, toporem. Przywitaliśmy się i po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy wyruszyć na Czerwie. Nie były one zbyt inteligentnymi istotami, lecz dawały dużo pożywienia, a to był cel naszego polowania. Nieopodal ich jaskini, wyczuliśmy czającą się w mroku drzew śmierć. Wtem z lasu wyskoczyła watacha okrutnych Orków z największym i najniebezpiecznym Orkiem na czele. Psia mać, pomyślałem, już po nas. Glimi był wspaniałym wojownikiem, z każdym cięciem jego topora, zadawał śmierć paskudnym oprawcom . Starałem się nie ustępować mu pola, i dorównać mu liczbą zabić. Mimo tego, że zabiliśmy mnóstwo bestii, Orkowie ciągle napływali z lasu. Kończyły mi się strzały i wytrzymałość. Kątem oka dostrzegłem, że Glimi też podupadł na siłach. Z przeważającą ilością przeciwników nie dawaliśmy sobie rady, została mi ostatnia strzała. Wtem zobaczyłem, że na ziemi leży mój przyjaciel, a nad nim stoi zanoszący się paskudnym śmiechem Wódź Orków. Wraz z krzykiem, wypuściłem ostatnią strzałę. Trafiła ona wodza prosto między oczy, lecz popełniłem błąd. Skupiając się ze wszystkich sił na przyjacielu i jego przeciwniku, nie zauważyłem zakradającego się z boku Orka. Nim obróciłem się, włócznia tkwiła już w moich plecach, przebijając serce. Ostatnią rzeczą jaka do mnie dotarła, był rozpaczliwy krzyk mojego przyjaciela.
Dark Fury jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 03-06-11, 15:22   #35
888901a
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Postów: 1
Domyślnie

Tak naprawdę nikt do końca nie wiedział kim jest i skąd pochodzi przypłynął pewnego dnia z statkiem z dalekiej wyspy razem z kilkoma najemnikami w celu szybkiego zarobku i wzbogacenia się uważał ze wielka wojna możne przynieść zyski tak dobremu myśliwemu wychodząc ze statku nie przeraził go widok nędzy w porcie widziałem go jednak nigdy nie dostrzegłem w tym mieście nikogo tak oszpeconego miał straszna szramę na twarzy która biegła pionowo od policzka przez oko które prawdopodobnie jest martwe aż do człowieka ubrany był w dziwny pancerz nigdy takiego nie widziałem przeszedł obok mnie nie zwracając nawet uwagi...

Miesiąc potem

Polował na zlecenie dla bogatych i wpływowych kopców w miecie dostarczał im jakieś rzadkie trofea z rożnych zakątków Altaronu.Żył tego co upolował i co zarobił nigdy nie interesowało go nic oprócz polowania dla zysku i szkolenia się w posługiwaniu kusza.
888901a jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 03-06-11, 21:05   #36
Wicked
 
Avatar Wicked
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 565
Domyślnie

Od tego miejsca pojawiają się dodatkowe wymogi:

a) konieczność udzielania się na Czacie Klanowym,
b) konieczność posiadania klimatycznego miana,
c) dla graczy poniżej 20 poziomu: ranga adept i konieczność nabicia minimum 20 poziomu w najbliższych dniach.
Wicked jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 04-06-11, 23:35   #37
tomekex
 
Avatar tomekex
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Skąd: Rybnik
Postów: 4
Wyślij wiadomość poprzez Gadu Gadu do tomekex
Domyślnie

Jego historia rozpoczyna sie nieopodal kopalni Konkwistadorow niedaleko miasta Neolith. Pochodzil z biednej rodziny, żyjąc z ojcem bez matki (ktora zginela podczas wojny prowadzonej przez 2 klany walczace ze soba o wladze w krainie Altaronu). Tomus od malego wykazywal checi do polowan na rozne stwory grasujace w lesie. Czasem uciekal z domu po czym wracal z pelnym zapasem jedzenia w plecaku oraz butelek z leczniczym napojem ktore udalo mu sie zdobyc pokonujac rozne mocne potwory skad zyskal przydomek Szalony. Jego ojciec byl kiedys jednym z najpotezniejszych rycerzy w rzadzacym klanie ktory jako pierwszy sprawowal wladze w krainie Altaronu. Po przegranej wojnie schowal sie wraz z rodzina u konkwistadorow na Wielkich Moczarach, gdzie trenowal swojego syna aby rowniez kiedys zostal poteznym rycerzem. Szalony Tomus gdy dotarl do miasta Neolith mial wielkie marzenia. Chcial osiedlic sie w miescie na stale, zostac szanowanym obywatelem miasta, pomagac innym ludziom, znalezc prace. Co oczywiscie sie spelnilo. Tomus zaczal byc coraz bardziej znanym czlowiekiem w miescie i lubianym przez innych ludzi. Pozniej zostal przyjety do gildi nekromantow gdzie dzielnie spisywal sie w roznych zadaniach. Bardzo spodobalo mu sie zycie w miescie. Az wkoncu pewnego dnia spotkal jednego z czlonkow klanu, ktory po wojnie sprawowal wladze w tej pieknej krainie. Nieznajomy wydawal sie byc przyjaznie nastawionym obywatelem. Po krotkiej rozmowie obaj rozdzielili sie i kazdy poszedl w swoja strone. Po niespelna 5 minutach znowu sie spotkali akurat w momencie kiedy owy nieznajomy zostal pokonany przez 2 Cyklopy. Tomus widzac obecna sytuacje, wiedzac ze nie moze pomoc obcemu w nieszczesciu udal sie do miasta aby schowac wlasne zdobycze do depozytu. Kiedy ponownie spotkal sie z obcym po jego przebudzeniu sie w swiatyni, nieznajomy wydawal sie byc zupelnie odmieniony, wrogo nastawiony dla niego, wrecz obrazony na niego za to ze przeliczyl swoje mozliwosci i nie dal rady 2 Cyklopom po czym wmawiajac czlonkom swojego klanu ze Szalony Tomus jest zlodziejem, ktory pod jego nieuwage ograbil go z jego kosztownosci. Tym sposobem psujac opinie Tomusiowi w miescie, skazali go na odejscie z miasta. Biedak do teraz blaka sie gdzies po krainie Altaronu szukajac nowych przyjaciol i nowego domu.
tomekex jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 12-06-11, 12:56   #38
Kaspiel
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Skąd: Lędziny
Postów: 2
Domyślnie

Był ciepły letni wieczór. Zachodzące wśród szczytów Gór Ciemnych słońce, zalewało swym pomarańczowym blaskiem osadę Ardenthel. Na bezchmurnym niebie, widoczne były już oba księżyce. Niski barczysty mężczyzna, z charakterystyczną dla tułacza brodą, przekroczył północną bramę wioski, prowadząc za sobą swojego konia, obładowanego różnego rodzaju towarami. Spokojnym krokiem, skierował się wprost do gospody.
- Czy zechce pan bym zaopiekował się pańskim rumakiem? - zapytał chudy, może dziesięcioletni chłopiec.
- Tak... Nakarm, napój go i pozdejmuj z niego bagaż. Tylko ostrożnie! Wszystkie te przedmioty mam zamiar jutro sprzedać na jarmarku - odpowiedział mężczyzna, po czym wyjął z kieszeni kilka miedziaków i wręczył je chłopcu.
- Tak panie- odparł chłopiec, po czym głaszcząc konia, zaprowadził go do pobliskiej stajni.
Już z ulicy dały się słyszeć krzyki rozmów i śpiewów, co zapowiadało że Gospoda pod Świńskim Łbem jak zwykle wypełniona jest po brzegi. Przekroczywszy próg tawerny, dał się tu wyczuć niesamowity zapach świeżego, znanego w całej krainie, południowego piwa.
- Rufusie! Nareszcie! Już bałem się, że przydarzyło Ci się coś strasznego!- wykrzyknął na powitanie Teodor, właściciel karczmy, po czym z pełnym kuflem podbiegł wyściskać gościa.
- Śnieżyce na północy opóźniły moje przybycie o kilka dni. Handlowałem tam z pewnym plemieniem barbarzyńców. Gdyby nie mamut, którego mi użyczyli aż do opuszczenia ich terytorium, w życiu nie zdążyłbym na jutrzejszy targ.
- Opowiesz za chwilę. Chodź za mną, zarezerwowałem specjalnie dla Ciebie miejsce przy ladzie, byśmy mogli spokojnie porozmawiać.
Czas płynął, Rufus zdążył opowiedzieć swoje przygody z ostatniej podróży grupce podnieconych dzieciaków, które siedząc na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, z zapartym tchem słuchały każdego jego słowa. Nagle rozmowy w całej sali znacznie przycichły. W drzwiach stanął wysoki, szczupły mężczyzna, ubrany w czarny płaszcz sięgający mu do kostek. Twarz jego, mimo iż znacznej mierze przysłonięta kapturem, odsłaniała jedynie usta, otoczone delikatnym, starannie przystrzyżonym zarostem. W jednej ręce dzierżył grubą, starą, oprawioną w skórę książkę, na okładce której znajdowały się jakieś runiczne słowa. W drugiej natomiast trzymał zwykły długi kij, który najprawdopodobniej służył mu do podpierania się. Nie podnosząc nawet głowy, udał się do stolika, znajdującego się kącie, który pomimo nieprawdopodobnego ścisku jaki panował w gospodzie, stał wolny.
- Kimże jest ten... -zapytał Rufus odwracając się w stronę barmana, jednak spostrzegł, że ten, żwawym krokiem niosąc dzban jakiegoś napoju, talerz z pieczonym udźcem oraz niewielką lampę, zmierza wprost do stolika Nieznajomego. Wyłożył starannie wszystko uważając, by przypadkiem nie ubrudzić i tak podniszczonej już, otwartej księgi, którą przybysz spokojnie przeglądał, sprawiając wrażenie, że wyraźnie czegoś w niej szuka. Barman przystanął przy nim na chwilę, zamienili kilka słów, po czym nie oczekując nawet zapłaty, wrócił na swoje miejsce za ladę, gdzie czekał już na niego zaskoczony całym tym zdarzeniem Rufus.
- Kto to jest?- zapytał wreszcie.
Teodor dolał kupcowi piwa, sam również wyciągnął niewielki kubek i polał również sobie.
- Człowiek ten, jest najpotężniejszym magiem, jakiego kiedykolwiek widziała ta kraina. Prawie nigdy nic nie mówi. Wpada tu raz na tydzień, miesiąc, czasami raz na rok. Cholernie tajemniczy jegomość. Zwiemy go tu Obieżyświatem.
Rufus słuchał z przejęciem jego słów, raz po raz popijając piwa. Dopiero teraz zauważył, że ustały tańce i śpiewy. Ludzie mimo że nadal uśmiechnięci jak wcześniej gorączkowo rozmawiali ze sobą, wszystko odbywało się o pół tonu ciszej.
- Możesz opowiedzieć mi o nim coś więcej? Przyznam się, że nigdy o nim nie słyszałem.
Teodor podparł się wygodnie łokciami o ladę i rozpoczął...
-Aż dziw bierze, że nic Ci o tym nie wiadomo. Ale dobrze, pozwól, że podzielę się swoją wiedzą - zrobił kilka łyków trunku, po czym kontynuował- Wiele lat temu, krainę nawiedziło wielkie zło. Daleko na wschodzie, pośród Łańcucha Gór Morgoth, w wielkich pustelniach powstał nowy, silny klan. Jednoczył fanatyków czarnej magii. I to nie tej zwykłej, złej magii, lecz najokropniejszej z możliwych. Potrafili oni wskrzeszać umarłych! Całe legiony szkieletów, ghulów i innych bestii były ich sługami. Nadszedł wreszcie czas, gdy Nekromanci, bo tak kazali na siebie mówić, wraz z całym swym plugastwem wypełzli ze swych pieczar by grabić, niszczyć, mordować i wskrzeszać jako swoje sługi... Widząc zło nadchodzące ze wschodu, najznamienitsi Duchowni naszej krainy, postanowili połączyć swoje siły i stawić czoła złu. Przywództwo nad Armią Światła objął Król Odys. Po wielu miesiącach walk, nekromanci byli pewni zwycięstwa. Dziesiątki Mrocznych Magów, wraz z tysiącami swoich sług, rozpoczęło szturm na Nan-Khazbar, ostatni bastion sił dobra. Rozpaczliwa obrona trwała ledwie kilka godzin. Nekromanci wtargnęli do sali tronowej, gdzie Król, wraz ze swoimi najwierniejszymi sługami, czekali na pewną śmierć. I właśnie wtedy stało się to. Wielki huk, wrzask... I kilka sekund później całe zło zostało zniszczone. Jeden ze Sług Mroku zdezerterował, i zniszczył wszystkich swoich współbraci. Do dziś dzień nie zostało wyjaśnione, jak jeden człowiek, mógł w mgnieniu oka, unicestwić całą armię. Następnie padł na kolana przed Odysem i błagał o wybaczenie... I właśnie człowiek, w którego od kilkunastu minut się wpatrujesz, jest owym buntownikiem...- zakończył.
Rufus siedział oniemiały z wytrzeszczonymi oczami. Zdołał wydusić z siebie jedynie:
- Co stało się później?
- Później, Duchowni widząc jego skruchę początkowo mu wybaczyli. Baaa... Nawet przyjęli w swoje szeregi, ucząc tajników magii światła. Jednak z czasem zadecydowano, że ogrom krzywd jakiś dokonał wraz ze swoimi współbraćmi w przeszłości nie może zostać mu wybaczony. Darowane mu zostało życie, lecz po złożeniu przysięgi, iż nigdy już nie będzie korzystał z czarnej magii, został wydalony z królestwa. Błąka się więc po dziś dzień, próbując naprawić swoje czyny. Pomaga tam, gdzie tylko może, odchodząc bez słowa. Jego imię to Shadov, czyli według języka pradawnych "ten, który wypowiedział posłuszeństwo złu".
Kaspiel jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 15-06-11, 23:10   #39
Deathly Claw
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 1
Domyślnie

Była mroczna, burzliwa noc, zwiastująca późniejsze wydarzenia. Lecz na ziemiach Lewany był to najważniejszy dzień w roku. W domu bogatego kupca, najważniejszej persony na wyspie urodził się jego potomek.
11 lat później...
-Chodźże tu chłopcze - rzekł Sevath, prywatny nauczyciel - no, żwawiej.
-Ufff... Dłużej nie dam rady - odpowiedziałem.
-Dobrze, jeszcze tylko przepchnij tą beczkę na miejsce i możesz wracać.
Nie miałem już siły, chciałem tylko wrócić do domu i nagle stało się coś nieoczekiwanego. Beczka bez mojej pomocy, jakby sterowana moimi myślami potoczyła się na miejsce.
-Jak to zrobiłeś? - zapytał zdziwiony Sevath.
-Ale co? Czy mogę już wracać?
-Tak, tak wracaj już...
Mój nauczyciel wyglądał jakby coś sobie przypominał, jakby dopasowywał kawałki układanki, lecz nie obchodziło mnie to, chciałem tylko odpocząć.
Jak co wieczór Sevath opowiadał Lossarowi o przebiegu treningu:
-Jak już mówiłem twój syn, Claw jest nadzwyczaj chuderlawy, nie ma najmniejszych szans na przyjęcie do armii, nie wiem czy będziesz miał z niego pożytek.
-Jesteś pewny? To mój jedyny syn i chciałbym żeby był kimś ważnym, może jakbyś się bardziej starał ćwicząc z nim coś by z niego wyrosło.
-Obawiam się, że mój trening wiele nie zdziała, dziś wydarzyło się coś dziwnego. Beczka, którą miał przenieść do reszty towarów poruszyła się nieruszana przez nikogo!
-Niemożliwe. Sugerujesz, że ma zdolności magiczne? W mojej rodzinie nigdy nikogo takiego nie było! To nonsens...
7 lat później
Mimo, że był synem najuczciwszego człowieka na Lewanie, Claw zawsze trzymał się z tymi najgorszymi typami.
Pewnego dnia wpadli na pomysł, by okraść miejscowego jubilera. Claw, mimo swej żałosnej postury był ich przywódcą ze względu na swoje pochodzenie. Gdy już dobierali się do klejnotów jubilerskich, nakrył ich kapitan straży. Syn kupca nie chcąc, by ich złapano wykrzyczał formułę znalezioną w pewnej starej książce:
-BENTO ROW "GHUL
Nagle znikąd pojawił się ghul - istota czysto zła - który błyskawicznie rzucił się na strażnika nieszczęśliwie zabijając go jednym machnięciem łapy.
Oszołomiony Claw, wiedząc że to przez niego ten człowiek zginął, przemknął na prom na kontynent i błąkał się aż do pewnego dnia...
-Witaj Clawie - rzekł elegancko ubrany mężczyzna w czarny płaszcz - znam twoją historię i jesteś dla nas interesującym rekrutem.
-Kim jesteś?
-Nazywam się Lord Abraham i jestem Wielkim Mistrzem Loży Nekromantów. Czy chciałbyś do nas dołączyć?
-Tak, mistrzu od zawsze myślałem o śmierci.
-A więc od teraz nazywasz się Deathly Claw.
Deathly Claw jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 15-06-11, 23:48   #40
skuaro
 
Zarejestrowany: Cze 2011
Postów: 1
Domyślnie

Piekielnie silny wiatr szlifował góry. Biały puch odbijał promienie słońca. Nagle
obudziłem się przestraszony i lekko zamroczony, wziąłem głęboki wdech. Nie wiedziałem
co się dzieje, czy umarłem, gdzie jestem. Nie mogłem się podnieść, ciało zupełnie odmawiało
mi posłuszeństwa. Cały byłem zakrwawiony. Przykryty śniegiem próbowałem się podnieść, uwolnić.
Naglę zmarszczyłem brwi. Co to jest? - pomyślałem. Coś niebieskiego, kształtem przypominające
jakiś kryształ, otoczony dziwną aurą. Po chwili przypomniałem sobie. To był scryfix. Pamiętam
jak mój dziadek opowiadał mi o tym bajki. Mówił, że to dusza wojownika zamknięta w krysztale.
Mówią że każdy ją ma, lecz zazwyczaj odchodzi razem z ciałem po śmierci i nigdy nikt nie ma
okazji jej ujrzeć. Próbowałem się podnieść. Udało mi się, lecz byłem cały obolały. Odruchowo
chciałem chwycić za moją broń, jednak zanim to zrobiłem zauważyłem, że moje miecze leżą
nieopodal mnie wbite w śnieg. Podszedłem żeby je zabrać. Jak tylko ruszyłem z miejsca kryształ
leciał za mną, było to dość dziwne zjawisko. Sięgnąłem po broń i nagle poczułem ze rękojeść
moich oręży robi się gorąca. Prawie je upuściłem ale zauważyłem wyłaniający się na nich napis.
Próbowałem go odczytać, ale niestety nie znałem tego języka. Zacząłem się zastanawiać gdzie ja
w ogóle jestem? żyję? a może umarłem? Wygraliśmy bitwę? Postanowiłem iść dalej. Cały czas w głowie
miałem te pytania, na które musiałem uzyskać odpowiedź. Jeszcze długa droga mnie czeka.
skuaro jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest Włączony
EmotikonyWłączony
[IMG] kod jest Włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 21:14.


Powered by vBulletin Version 3.8.4
Copyright 2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Tłumaczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin