Altaron

Witaj w Altaronie!

Znajdujesz się na krawędzi między światem realnym,
a magicznym Altaronem. Zrób krok do przodu i przeżyj
niesamowitą przygodę!

Connect with Facebook

Wróć   Forum Altaron.pl > Altaron.pl > Klany

Krótka Wiadomość
[2023-05-02 14:55] Wprowadziliśmy kolejne drobne zmiany i poprawki. Przed zalogowaniem się do gry prosimy o pobranie najnowszej wersji klienta. Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółową listą zmian.

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stare 27-06-11, 22:00   #1
Hooy
 
Avatar Hooy
 
Zarejestrowany: Cze 2011
Postów: 1
Domyślnie Hooy

Kolejną noc nie mogę zasnąć z nadmiaru wiedzy i ekscytacji.
Czarodziej elementalista! A jeszcze tydzień temu byłem zaledwie rdzennym wyspiarzem. Sporą część życia spędziłem na Lewanie, nie znając innego życia, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że takowe istnieje. Zdobywałem powoli doświadczenie w walce i żyłem spokojnie wśród rodziny i przyjaciół. Jednak ciągle czegoś mi brakowało, za czymś tęskniłem, na coś czekałem. Noc w noc śniłem o niesamowitych przygodach, które - jak wtedy sądziłem - nigdy nie miały mnie spotkać. I budziłem się z uczuciem podobnym do żalu, że to był tylko sen, że nie czeka mnie tego dnia nic poza żmudną pracą w kopalni i walką z wszelakim robactwem czy też czerwiami.
Aż nadszedł dzień, którego nigdy nie zapomnę. Praca była wtedy wyjątkowo ciężka, a pogoda ledwie do wytrzymania - od rana lało się z nieba. Przez całą zmianę nie mogłem odgonić myśli, że nie jestem w miejscu, w którym chciałbym być. Robota ciągnęła się niemiłosiernie - myślałem, że nigdy nie usłyszę głosu wołającego "Dobra, koniec na dziś!", głosu na który zawcze czekam z utęsknieniem. Przez deszcz i niskie ciśnienie zupełnie nie mogłem się skupić na tym, co robię. Nie tylko ja - tuż przed zakończeniem pracy ciszę w kopalni przerwał rozdzierający krzyk. Pobiegłem w stronę rozpaczliwego wołania najszybciej jak się dało, jednak dotarłem tam za późno. Jeden z nowych górników już nie żył. Przez nieuwagę spadł do gniazda czerwi, którymi jeszcze nie zdążyliśmy się zająć. W starciu z całym stadem nie miał szans. Gdy stałem przy jego ciele, coś we mnie pękło. Poczułem, że nie mogę tam dłużej wytrzymać i wybiegłem z kopalni prosto w wielką ulewę. Przelewały się we mnie same negatywne uczucia. Poszedłem nad rzekę, aby się wyciszyć i pomyśleć nad tym, co mogę zrobić ze swoim życiem. I tam zobaczyłem JĄ. Dziewczynę, która miała w sobie niesamowitą energię i radość życia - coś, czego najbardziej mi brakowało. Podeszła do mnie i, jak gdyby czytała mi w myślach, zapytała czy chcę zmienić swoje życie.
- Jeśli tak, zrób to właśnie teraz - powiedziała - inaczej nie zdecydujesz się na to nigdy.
Dała mi pół godziny na spakowanie niezbędnych rzeczy. Nie miałem ich wiele, więc zjawiłem się w umówionym miejscu przed upływem 15 minut. Dziewczyna nie mówiła wiele, powiedziała tylko, że od początku zobaczyła we mnie potencjał i nie mogła pozwolić, bym zmarnował go w kopalni. Zaprowadziła mnie do miasta Neolith, do gildii magów, gdzie po jej rekomendacji przyjęto mnie z otwartymi ramionami, po czym zniknęła.
Codziennie całymi dniami zgłębiam tajniki magii, poznaję nowe czary i uczę się walczyć z różnymi stworami zagrażającymi miastu. Wczoraj stanąłem u progu elementalistów, aby chłonąć od nich wiedzę dotyczącą żywiołów.
A jutro stanę przed liderem klanu Sin'Silema, aby móc przekazać swoją dotychczasową wiedzę dalej. Aby być jak dziewczyna, która podała mi pomocną dłoń, kiedy najbardziej tego potrzebowałem.
Hooy jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 30-05-11, 16:57   #2
skyromk71
 
Avatar skyromk71
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 82
Domyślnie

Kiedyś istniała taka legenda o której było głośno w Nelolith bowiem żyjący w kanałach miasta cichy mag uczył się i ulepszał swe czary.Był jednym z najpotężniejszych Magów w całym Altaronie jednak był on samotny nie miał przyjaciół a ludzie w mieście mało o nim słyszeli ale wiedzieli jedno że gry nadejdzie zło i śmierć ten nieśmiały mag wyjdzie i uratuje Królestwo Altaronu .I tak się stało Gdy abitańscy najeźdźcy zaatakowali miasto mag wyszedł z ukrycia. Postanowił dołączyć do Sin'Selema by wraz z najlepszymi obronić wszystkich. Gdy wszystko ucichło Mag nie był już zwykłym magiem a jednym z najlepszych przyjaciół Sin'Selema . Przy kolacji z udanej wyprawy Mag zdradził swe prawdziwe imię a mianowicie merlin i tak ten oto mag zwał sie od tamtej pory Mag Merlin
skyromk71 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 31-05-11, 14:28   #3
Etta
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 1
Domyślnie

Kartka wyrwana z dziennika Etty:

Minęły dwa tygodnie,trzynaście nocy od czasu napadu Jeźdźców Apokalipsy na nasz klasztor,a ja wciąż budzę się w nocy spocony z krzykiem na ustach.Piekielni bastardzi!Kiedyś z Koskim zemścimy się na tych psach.Co noc śni mi się ten atak."Nie mam siły... zostaw.. uciekaj.." te słowa prześladują mnie jak najgorsza zmora.Czuję zapach krwi,słyszę krzyki zabijanych ludzi..Marzę aby umieścić moje strzały w plugawych sercach Bastardów.Odkąd jesteśmy w zakonie Dugiona dziennie trenujemy. Hah,przypominają mi się czasy dzieciństwa kiedy bawiliśmy się z Koskim wyobrażając sobie ,że kiedyś zostaniemy prawdziwymi Łowcami.Że będziemy bohaterami,walczącymi w imię dobra.Wtedy nie byliśmy świadomi,odpowiedzialności jaka się z tym wiążę,a tym bardziej nie byliśmy świadomi ciężaru który będziemy musieli ponieść na własnych barkach-ciężaru śmierci.Teraz kiedy tu jesteśmy i ćwiczymy wiedząc co nas czeka mam w sobie sprzeczne uczucia .Z jednej strony boję się,a z drugiej pragnę zemsty.Pragnę nabić tych morderców na pal,ale gdy przygotowujemy się do bitwy ostatecznej mogę być pewien tylko jednego. Za Koskim poszedłbym nawet na pewną śmierć.

Niech żyje dugion i oby pola spłynęły krwią jeźdźców apokalipsy.

Ostatnio edytowane przez Etta ; 31-05-11 o 14:34
Etta jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 02-06-11, 22:41   #4
Dark Fury
 
Avatar Dark Fury
 
Zarejestrowany: Cze 2011
Skąd: Kraków
Postów: 58
Domyślnie Ostatnia walka.

"Ten dzień nie był zwyczajny, choć z pozoru taki sam jak każdy inny, niepokojąco spokojnie, młodzi ludzie tacy sami jak my, pragnący żyć, duszne sierpniowe popołudnie, siedemnasta minut pięć, swe żniwo bez litości zbiera śmierć, tak po prostu."

Obudziłem się z krzykiem. Byłem cały zlany zimnym potem. Miałem dreszcze. Dezorientacja przez chwilę pozbawiła mnie trzeźwego umysłu. Po chwili zdałem sobie sprawę z tego co się przed chwilą wydarzyło - znowu śniłem o Nieprzyjacielu. Nieprzyjaciel, któż to tak naprawdę jest ? Sam bym chciał to wiedzieć. Moje informacje na jego temat są dosyć ubogie. Wiem tylko, że jest potężnym i bezwzględnym Magiem, władającym okrutnymi Abitańczykami. Facet w masce, psiamać. Toczymy z nim wojnę od niepamiętnych czasów. My nienawidzimy jego, on nienawidzi nas. Tak naprawdę wojna trwa tak długo, że wszyscy zapomnieli o co ona się toczy. Tylko najstarsi mędrcy wiedzą, co było przyczyną jej wybuchu. Dosyć tych filozoficznych wywodów. Pora wstać, za niespełna godzinę muszę ruszać na polowanie z moim serdecznym przyjacielem. Ubrałem się, zjadłem parę kawałków szynki, przygotowałem łuk, kołczan strzał, długi sztylet i wyruszyłem. Mój przyjaciel mieszkał daleko, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Lubie długie spacery, lubię słuchać śpiewu ptaków, szumu drzew i odgłosu wrącej w dali rzeki. Glimi już na mnie czekał, zawsze był punktualny, co do minuty. Jak zwykle nie rozstawał się ze swoim pięknym, zrobionym ze szlachetnej stali elfów, toporem. Przywitaliśmy się i po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy wyruszyć na Czerwie. Nie były one zbyt inteligentnymi istotami, lecz dawały dużo pożywienia, a to był cel naszego polowania. Nieopodal ich jaskini, wyczuliśmy czającą się w mroku drzew śmierć. Wtem z lasu wyskoczyła watacha okrutnych Orków z największym i najniebezpiecznym Orkiem na czele. Psia mać, pomyślałem, już po nas. Glimi był wspaniałym wojownikiem, z każdym cięciem jego topora, zadawał śmierć paskudnym oprawcom . Starałem się nie ustępować mu pola, i dorównać mu liczbą zabić. Mimo tego, że zabiliśmy mnóstwo bestii, Orkowie ciągle napływali z lasu. Kończyły mi się strzały i wytrzymałość. Kątem oka dostrzegłem, że Glimi też podupadł na siłach. Z przeważającą ilością przeciwników nie dawaliśmy sobie rady, została mi ostatnia strzała. Wtem zobaczyłem, że na ziemi leży mój przyjaciel, a nad nim stoi zanoszący się paskudnym śmiechem Wódź Orków. Wraz z krzykiem, wypuściłem ostatnią strzałę. Trafiła ona wodza prosto między oczy, lecz popełniłem błąd. Skupiając się ze wszystkich sił na przyjacielu i jego przeciwniku, nie zauważyłem zakradającego się z boku Orka. Nim obróciłem się, włócznia tkwiła już w moich plecach, przebijając serce. Ostatnią rzeczą jaka do mnie dotarła, był rozpaczliwy krzyk mojego przyjaciela.
Dark Fury jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 31-05-11, 18:50   #5
meler17
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Skąd: Pieńsk
Postów: 1
Smile Moja historia z życia wzięta.

Vamos Tata, zwykły złodziejaszek, mieszkający w ubogiej dzielnicy miasta. Porzucony na pastwę losu, sam musi walczyć o przetrwanie w tym skorumpowanym, pełnym zła i nienawiści świecie. Już od dzieciństwa interesował się władaniem mieczem. Okradając bogatych, dawając biednym dużo zyskiwał. W ciągu niecałego roku zasłynął jako nieznajomy, cichy złodziej, który pomaga biednnym. Ludzie nadali mu przydomek Kolos.Nadali mu przydomek "Kolos" ponieważ uważali go za wielkiego człowieka, chodź był naprawdę mały. Vamos, znudzony samotnością,braku dachu nad głową i żądny przygód postanowił wstąpić do Sin'Selema, która odmieni jego życie na lepsze. Jednak to nie lada wyzwanie, dołączyć do takiego mocarstwa wojowników. Do którego mogą dołączyć tylko najlepsi Wybrańcy...
meler17 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 02-06-11, 17:19   #6
Grind01
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Skąd: wodzisław sląski
Postów: 1
Wyślij wiadomość poprzez Gadu Gadu do Grind01
Domyślnie

Dawno, dawno temu kiedy byłem młody nie wiedziałem co zrobić z swoim życiem. Postanowiłem wyruszyć w daleką podróż i nigdy nie wracać w stare progi. Opuściłem rodzinną wioskę i wyruszyłem w podróż. Podróżowałem kilka lat kiedy natknąłem się na zgraje Bandytów, Dezerterów i Przemytników, a na ich czele stał Łowca chcieli mi zabrać wszystko co miałem przy sobie, wnet przede mną pojawiła się tajemnicza postać szybko rozprawiła się z szajką złoczyńców. Był to zwiadowca w dodatku nekromanta uratował mi życie przed tymi zbójami. Kiedy to się stało postanowiłem zostać jego uczniem lecz on powiedział:
-Udaj się do pobliskiego miasta i znajdź gildię łuczników, kiedy nadejdzie czas odnajdę cię i zostaniesz moim uczniem.
Na koniec powiedział „Hape Odes” i poczułem tylko podmuch wiatru a jego już nie było. Podróżowałem jeszcze z godzinne i znalazłem miasto o nazwie Neolith pomyślałem sobie:
- Pewnie o to miasto chodziło Tajemniczemu Zwiadowcy
Odnalazłem gildię łuczników i od razu zacząłem ciężko trenować. Z początku ciężko było ale kiedy załapałem podstawy łucznictwa w mgnieniu oka awansowałem na status zwiadowcy. Myślałem że to ten moment i długo czekałem lecz Tajemniczy Zwiadowca nie pojawiał się.
Dowiedziałem się od żołnierzy, że Abitańczycy zamierzają zaatakować Neolith, wiedziałem, że nie mam czasu do stracenia i że należy szukać kogoś kto będzie mnie mógł nauczyć czegoś więcej. Spotkałem mojego przyjaciela z dzieciństwa zwał się Veatron zaprowadził mnie do zakonu nekromantów tam dalej szkoliłem swoje umiejętności.
Nadszedł czas wojny! Miasto nie ukończyło przygotowań do obrony. Mrok ogarnął cały kontynent Abitańskie Szamanki poczeły rzucać okrutną magie na miasto łucznicy z wież nie potrafili ich zabić. Wojska Neolithu bały się wyjść poza mury obronne miasta. Zakon nekromantów jako jedyny wyszedł poza mury miasta by podjąć straszliwą walkę. Jako jeden z członków zakonu wyruszyłem z nimi byłem pewien że tam zginę ale cóż taki los żołnierzy. Kiedy walczyliśmy zobaczyłem Tajemniczego Zwiadowcę byłem zaszczycony że mogę walczyć u jego boku. Abitańskie Szamanki zaczęły się wycofywać z pola bitwy. Po wygranej bitwie zakon Nekromantów zmniejszył się o 3/4. po powrocie do miasta Tajemniczy Zwiadowca ozwał się w te słowa:
-Młody człowieku widziałem jak dzielnie walczyłeś czas abyś został moim uczniem. Jutro wyruszamy o świcie.
-Ale miasto cię potrzebuje! – zawołałem
-Kiedy pokonaliśmy Abitańskie Szamanki miasto da sobie rade. Wyruszamy o świcie!.
Podróżuję już z Tajemniczym Zwiadowcą 3lata i nadal uczy mnie nowych zaklęć i wszystkiego czego może mnie nauczyć. Twierdzi że zostanę lepszy niż on. Do tej pory nie znam prawdziwego imienia Tajemniczego Zwiadowcy.
Grind01 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 28-06-11, 22:59   #7
Alaska
 
Avatar Alaska
 
Zarejestrowany: Cze 2011
Postów: 1
Domyślnie Alaska

Od zawsze wiedziałam, że życie wojownika, do którego usilnie mnie przygotowywano, nie jest dla mnie. Owszem, byłam świetna w walce z potworami i ludźmi, ale nie wywoływało to we mnie żadnych specjalnych emocji. Wychowywałam się na Lewanie, małej wyspie bez żadnych perspektyw na przyszłość. Ojciec, weteran wojenny, zawsze chciał zrobić ze mnie swoją następczynię i od wczesnego dzieciństwa zmuszał mnie do treningów. Na początku nawet mi się to podobało, to normalne, byłam małą dziewczynką zafascynowaną dokonaniami swojego taty i podekscytowaną faktem, że oto robi coś 'dorosłego'. Jednak im starsza się stawałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że nie chcę wiązać swojego życia z walką. Nie taką walką. Fascynowała mnie magia. Dniami trenowałam dalej, a nocami, pod różnymi pretekstami wymykałam się na chwilę z domu do karczmy lub nad rzekę, by w spokoju pomyśleć nad swoją przyszłością i czytać księgi pełne tajemniczych zaklęć. W barze, przy alkoholu, ludzie stawali się bardzo rozmowni i snuli długie i niesamowite opowieści o życiu w mieście Neolith. W ich wspomnieniach było to miejsce, w którym każdy mógł odnaleźć siebie i przeżyć niesamowitą przygodę, które przyjmowało każdego chętnego do nauki z otwartymi ramionami, oaza dla zagubionych. Wiedziałam, że swoje nowe życie zacznę właśnie tam, jednak wciąż nie miałam ostatecznego planu, ani tyle siły, by odejść. Odejść na zawsze, uciec, bo po opuszczeniu domu nie mogłabym pojawić się tam ponownie. Nie po zniszczeniu wszystkiego, z czym ojciec wiązał swoje nadzieje, nie po znieważeniu go, bo niewątpliwie za zniewagę uzna mój sprzeciw. Powoli odkładałam pieniądze i chyba czekałam na jakiś znak, który pozwoli mi się wreszcie zdecydować.
Ale żaden znak nie nadchodził.
Treningi z ojcem coraz bardziej mnie męczyły i wycieńczały. Lubiłam to, ale magia zawładnęła moją duszą na tyle, że nie chciałam zajmować się już niczym innym. Zdecydowałam się ostatecznie 3 miesiące temu. Tej samej nocy poszłam do karczmy i po raz pierwszy zamiast biernie słuchać, zaczęłam zadawać pytania. Udało mi się dowiedzieć, że raz na pół roku na Lewanie pojawia się mężczyzna, który za opłatą przewozi wybraną grupę ludzi do Neolith. Ucieszyłam się, bo myślałam, że od tej pory wszystko pójdzie już bezproblemowo.
Poszło trudniej, niż się spodziewałam. Musiałam zdobyć zaufanie wielu osób, by go znaleźć, udowodnić swoje dotąd zdobyte umiejętności i zebrać sporą ilość pieniędzy. Wreszcie wyruszyliśmy, dokładnie 14 dni temu, o północy. Zostawiłam na swoim łożku list, zabrałam wszystko, co posiadałam i wkroczyłam na drogę, z której nie mogłam już zboczyć.
Neolith mnie nie zawiodło. Okazało się być niesamowicie pięknym miastem, pełnym miejsc, w których można było doskonalić swoje umiejętności. Oczywiście, wszystkie te miejsca musiałam odkryć sama. Jako pierwszy odkryłam Zakon Dugiona, w którym bracia byli życzliwi, ale odmówili przyjęcia i nauczania mnie. Kazali wrócić, gdy nabiorę doświadczenia w tym, do czego zostałam powołana. Parę dni zajęło mi odnalezienie gildii magów, następnych kilka spędziłam na doskonaleniu swoich umiejętności i przekonywaniu wszystkich wysoko postawionych, że zasługuję na promocję. Wreszcie zostałam mianowana Czarodziejem i wysłana z misją znalezienia sobie subprofesji. Od razu skierowałam swoje kroki nad rzekę, gdzie bracia poznali mnie i przyjęli do Zakonu, po poddaniu mnie paru próbom.
Alaska, czarodziej duchowny. Wreszcie jestem na swoim miejscu. Chociaż brakuje mi jeszcze jednej rzeczy. Dlatego przychodzę dziś do lidera klanu Sin'Selema, by móc nauczyć się jeszcze więcej, a także podzielić się tym, czego musiałam dowiadywać się sama. Bo wiem, jak trudne jest zdobywanie wiedzy na własną rękę, a także samotność, której można doświadczyć nawet wśród mnóstwa ludzi, stawiając pierwsze kroki w Neolith.

Ostatnio edytowane przez Alaska ; 28-06-11 o 23:12
Alaska jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 29-06-11, 04:09   #8
Anzark
 
Zarejestrowany: Cze 2011
Postów: 4
Domyślnie

Młody i głupi, lecz dzielny i szlachetny ...

Jego historia ma swoje początki w małym miasteczku nieopodal Miasta Neolith. Był On Młodzieńcem o wysokiej posturze i silnych rękach. W jego oczach pali się ogień żywotności i męstwa. Zaś jego Ojciec jest zwykłym kowalem,
lecz bardzo mądrym i rozważnym. Od narodzin swojego młodego Bohatera mawiał, że stanie się on Łucznikiem i dlatego starał się pilnować jego codziennych treningów.
Mijały lata, miesiące, dni, godziny, minuty, sekundy ... Aż w końcu nasz Młodzieniec dorósł. Na swoje 18-ste urodziny, dostał od Ojca wytrawną kuszę i obiecał mu zabrać go na porządne polowanie, ale nie takie w cale zwykłe. Bowiem pójdą na wyprawę życia i śmierci. Każdy szczegół przeważy na szali zwycięstwa. Pójdą do obozu Orków !
Tak, może to dla Was czytelników być śmieszne, lecz wiedźcie, że te kreatury w grupach potrafią być naprawdę niebezpieczne.

Tak więc Ojciec i jego Syn, wyruszyli.
Szli i szli, omijając góry łotrzyskie, docierając do Knei Łowieckiej, następnie przedzierając się przez Hordę złośliwych Goblinów, obrzucających ich kamieni, dotarli w końcu na brzegi obozu Orków.

Wiedząc, że to będzie trudna bitwa, jeszcze raz sprawdzili swój sprzęt i ostrożnie podchodzili do obozu, aby w końcu uderzyć.
I ... stało się ! Wbiegli ... Orków horda, widząc dwoje ludzi szarżujących na nich, ostrzeliwujących ich z daleka, śmiali się w niebo głosy. Krzyczeli ! "Szaleni, szaleni ! Ich 2, a nas 100, my niezwyciężeni". Nie czekając, ogromne kreatury ruszyły w szaleńczy bieg za swoimi oprawcami.

Po paru chwilach, ten śmiech jaki wydobywał się z paszczy potwórów, zaczął cichnąć i przerodził się w ryk furii i strachu. Tak, masa szarżujących Orków dała złapać się w pułapki, które dość szybko zakończyły ich marny żywot. Inne zaś, leżą, bądź wiszą, przebite przez bełty.

Następna chwila zdałą się przedłużać, bo w tem za stosem trupów wyłonił się Wielki i poteżny Ork Mściciel, zwany także jako (Berserker). Z niesamowitą szybkością popędził ku dwóm całkowicie zaskoczonym śmiałkom, ale nie byli przerażeni. Z gracją unikali ciężkich ciosów zadanych halabardą przez Mściciela. Świst, unik, zamach, skok i znów unik. To był jak taniec, a Oni byli głównymi Tancerzami. Wtem dziki Ork zaryczał głośno i był to
naprawdę przerażający ryk ... Ale nagle ucichł ... Zauważyć można było krew tryskającą z krtani potwora i dziurę w klatce. Tak, Mśiciciel obalony.
Ojciec i Syn, krzyczeli razem do Siebie, byli niezwykle szczęśliwi. Ich pierwsza poważna wyprawa, a tak udana ... Ale jak to mawiają "Wszystko co dobre, szybko się kończy".

Nagle ... Nadleciał niewiadomo skąd, z zawrotną szybkością sztylet, trafiając prosto w czoło, jeszcze uśmiechającego się i tulącego swego syna, Ojca.

Anzark nie będąc jeszcze świadomy tego co się stało, poczuł, że jego Ojciec sztywnieje i robi się co raz cięższy. Niepewnym ruchem puszcza Ojca ... upada, jest już martwy.

Wtem słyszy za sobą trwożny ryk. Tak to była bestia. BEstia nad bestiami, Ork zabójca. Te bydle rzadko widuje się w takich małych obozach, ale on tu był. Śmiał się i ryczał zarazem.

Nie zwrócił nawet uwagi na ten ryk ... Patrzył się oczami pełnymi łez, na trupa Ojca swego. Wszystko w to co wierzył, co Kochał ... Nagle zniknęło ... Nie było nic, jego Ojciec Tyram, bo tak się zwał, zginął.

Ork dumnie i rycząc wciąż zbliżał się do Anzarka, trzymając w dłoniach kolejne sztylety, by do kończyć dzieła i móc pójść ucztować.

Nasz Bohater, patrzył się dalej w zwłoki .. Trzęsąc się dalej ze smutku, ale już nie płakał.

W końcu doszedł do niego i stanał przed nim, mówiąc "To koniec. Dziwisz się pewnie, że mówie po ludzkiemu. Nie miej nas za głupców. Zresztą to jest już nie ważne, zginiesz tu i teraz, jak ten bezużyteczny śmieć". Poteżny zamach i rzut, sztylet leci prosto w młodego, tym bardziej, że odległość jest bardzo mała.

Lecz Anzark, nie marnując już chwili dłużej, szybkim ruchem ręki odpycha się od ziemi, unikając w ten sposób sztyletu. W jego oczach nie płoneła już żadna siła, ani pewność siebie. Została mu tylko zemsta i gniew. Następnie szybkim krokiem okrążył Orka, włożył bełt do kuszy i wycelował.

Jednakże, Zabójca odbił bełt, co jest sztuką niesamowitą i tylko nieliczni to potrafią. Tym bardziej zaskakujące to było, że Ork tego dokonał.

I tak ciągnęła się chwila za chwilą, oboje strzeliali, rzucali w siebie, każdy ryczał na drugiego. Biegali, skakali, unikali ... Tak, taniec sam w sobie. Oni są tancerzami, a wszyskto w okół to ich scena. Pojedynek na śmierć i życie, jeden błąd i koniec.

Ale cóż to. Ork popełnił błąd, potknął się nie udolnie o kamyk ! Anzark szybko zauważając swą szanse, podbiegł pewnym i silnym krokiem do Orka, trzasnął go kuszą w łeb, co powaliło monstrum, na celował i strzelił ! Głowy nie było, był tylko bełt i reszta ciała ..
.


~~ Tak o to skończyła się jego pierwsza, lecz tragiczna wyprawa. Zaniósł ciało Ojca swego do domu i pochował go na cmentarzu nieopodal, modląc się by dotarł bezpieczne pod skrzydła Dugiona. Wtem przysiągł sobie, że stanie się najlepszym Łucznikiem w Altaronie, by nigdy nie dopuścić do śmierci kogoś mu w przyszłości bliskiego. I tak to się zaczęło ~~


@down

Nah, teraz to zabijasz rpg. Zmarły Ojciec, zue (jak to piszesz) potwory, itp. To wszystko może i powinno być częścią histori/opowiadania. Moim zdaniem przesadzasz, albo nigdy nie miałeś doczynienia z prawdziwymi opowieściami (chodźby dla Dzieci). Oczywiście, to co ludzie piszą nie jest jakieś specjalnie, sam przyznam, że to co napisałem jest badziewne, ale to dlatego, że większy talent mam do polityki, aniżeli pisania opowiadań ( wolę czytać ;] )

I w ogólę co to znaczy, nie pisać histori, że byłem/-am mały/-a. Daj spokój ... To wszystko jest materiałem na opowiadanie ... Na tym to właśnie polega ~~


Btw - Poczytaj stare opowiadania, np o jakiś mężnych Rycerzach (dla 5-latków) i jak już to autorom tych książek zarzuć, że bzdury piszą ~~

A do reszty co napisałeś to się zgadzam.

Później, jak tak bardzo wymagacie dobrego opowiadania, mogę coś napisać i wymienić za to obecne ... Niech to posiedzi sobie i ma swoje 5-min ~~

Ostatnio edytowane przez Anzark ; 29-06-11 o 15:35
Anzark jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 29-06-11, 08:16   #9
Kosiek
 
Avatar Kosiek
 
Zarejestrowany: Paz 2009
Postów: 75
Domyślnie

Tak kilka słów dygresji ode mnie. Ostatnio zdarzyło tu się sporo słabych opowiastek, więc wprowadzamy nowe wymogi:
  • Wypowiedź powinna być na minimum 300 słów, koniecznie mają się pojawić zdania złożone (to odciągnie dzieciaki które prawdopodobnie nie wiedzą co to jest).
  • Przy sprawdzaniu bierzemy także pod uwagę dotychczasową wiedzę o świecie przedstawionym Altaronu, a ze względu na to, że nas, Sin'Selem jest już dużo, będziemy od tej pory dużo bardziej rygorystyczni przy weryfikowaniu podań. Znajomość Historii wojny to obowiązkowy kanon, o którym aż wstyd mi mówić...

Edytka: A, muszę jeszcze napisać słowo o czymś takim:
Cytat:
A jutro stanę przed liderem klanu Sin'Silema, aby móc przekazać swoją dotychczasową wiedzę dalej. Aby być jak dziewczyna, która podała mi pomocną dłoń, kiedy najbardziej tego potrzebowałem.
Takich zapychaczy nie będziemy liczyć do ilości słów.

I nie piszcie już historii, że byłem/-am mały/-a, umarł mi Ojciec i przybyłem/-am do Altaronu walczyć ze zuymi potffforami.

Ostatnio edytowane przez Kosiek ; 16-07-11 o 16:27
Kosiek jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 30-06-11, 07:57   #10
Acolt
 
Avatar Acolt
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Skąd: Katowice
Postów: 35
Wyślij wiadomość poprzez Gadu Gadu do Acolt
Domyślnie

Niektóre opowiadania mówią o dzielnym podróżniku, pogromcy zła i te pe i te de.
Po czym wchodzie na stronke postaci a tu 20 mag... Proponuje również, aby opowiadanie było napisane pod postać, a nie żeby nas zadowolić.
__________________
"Gdy cię mają wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą."
A. Sapkowski
Acolt jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest Włączony
EmotikonyWłączony
[IMG] kod jest Włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 13:57.


Powered by vBulletin Version 3.8.4
Copyright 2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Tłumaczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin